Uchodźcy Rohindża Uchodźcy Rohindża 

Rohindża nie mogą powrócić do Birmy, bo ich kaci są na wolności

Wciąż nie widać końca tragedii ludu Rohindża. Przed dwoma laty jako muzułmańska mniejszość musiał uciekać z Birmy przed prześladowaniami buddyjskiej większości. Milion uchodźców znalazło schronienie w ubogim Bangladeszu. Większość uchodźców to dzieci. Żyją o ogromnym obozie, nie wiedząc, jaka czeka ich przyszłość.

Krzysztof Bronk - Watykan

W obronie ludu Rohindża wystąpiło ostatnio 61 organizacji pozarządowych. Domagają się poszanowania ich podstawowych praw, możliwości decydowania o swym losie, w tym o powrocie do Birmy. Mówi Filippo Ungaro, rzecznik organizacji Save the Children, jednego z sygnatariuszy apelu.

W Birmie wciąż nie jest bezpiecznie

„Stoimy w obliczu kolejnego już nierozwiązanego kryzysu, w którym potrzeby i prawa konkretnych ludzi schodzą na dalszy plan. Jest tam niemal milion osób, które czekają na sprawiedliwość, wciąż nie wiedząc, jaka czeka ich przyszłość – powiedział Radiu Watykańskiemu Filippo Ungaro. – Przed dwoma laty doświadczyli strasznych aktów przemocy, niewiarygodnych wprost okrucieństw. Palono ich wioski, zabijano im dzieci, kobiety gwałcono. Dziś wciąż nie czują się bezpiecznie i nadal nie mogą wrócić do domu. Przede wszystkim dlatego, że sprawcy tych okrucieństw i odpowiedzialni za te zbrodnie nie stanęli przed sądem. Ani jedna osoba nie została pociągnięta do odpowiedzialności. To oznacza, że w Birmie nie nastały jeszcze warunki, które zapewniałyby ludowi Rohindża bezpieczeństwo. Dlatego też domagamy się repatriacji, ale dobrowolnej. Oni sami muszą podjąć decyzję o powrocie, kiedy uznają, że są już bezpieczni. Ale aby tak się stało, pierwszym krokiem musi być ukaranie winnych. Inaczej nigdy nie zaznają pokoju i stabilizacji.“

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.

24 sierpnia 2019, 14:57