Papież wysłuchał świadectw młodych ludzi Papież wysłuchał świadectw młodych ludzi 

Papież wysłuchał świadectw młodych ludzi

O wątpliwościach w wierze i Bożym prowadzeniu w życiu mówili podczas spotkania z Papieżem Franciszkiem młodzi ludzie, którzy wygłosili swoje świadectwa.

Marek Krzysztofiak SJ – Watykan

W pozdrowieniu skierowanym do Franciszka przez krajowego duszpasterza młodzieży zaznaczył on, że młodzież, która, choć rozproszona w całym kraju, przybyła z wielu zakątków Grecji by słuchać Papieża i jest umotywowana wiarą by być narzędziami Boga, „by promieniować światłem i nadzieją, ponieważ On chce liczyć na ich odwagę, świeżość i entuzjazm” (Christus vivit, 177) i tym samym by przekazywać wiarę w każdym miejscu w codzienności.

Filipinka Katerina Binibini w swoim świadectwie powiedziała o wątpliwościach w wierze wystawianej wielokrotnie na próbą i dzięki temu rozwijającej się.

„Ilekroć rozmawiam z rówieśnikami o wierze, nie wiem jak odpowiedzieć na pytanie o boże przyzwolenie na tak wielkie zło w świecie. Czasem spotykam też ludzi o dobrych sercach ale niewierzących. Wtedy zastanawiam się czy potrzebuję wiary by być dobrą. Miewam też chwile złości i zazdrości, gdy widzę niewierzących, którzy wydają się nie mieć bólu ani problemów, podczas gdy ja czuję się ciągle poddawana próbom. Wiele razy myślę o tym, jak niesprawiedliwy jest Bóg. Dlaczego muszę cierpieć by wejść do nieba? Wiele jednak przyniosła pandemia. Jak na ironię, właśnie ten trudny czas pozwolił mi spojrzeć na życie inaczej. Gdy straciliśmy w naszej wspólnocie jedną z naszych liderek, nie obwiniałam Boga, ale medytowałam i rozmawiałam z Nim w atmosferze pokoju. Zrozumiałam, że w trudnych czasach wszyscy jesteśmy równi i że musimy zmienić nasze indywidualistyczne myślenie, aby pomagać innym. Nie twierdzę, że nie mam już chwili zwątpienia, ale jestem bardzo wdzięczna, że mogę łatwiej zrozumieć miłość Boga do mnie.“

Z kolei greczynka Ioanna Vidali opowiedziała o byciu znajdywaną przez Boga, mimo swojego życiowego zagubienia, co doprowadziło ją do pracy z młodzieżą.

„Gdy dorastałam i szukałam swojej tożsamości, moja droga życiowa stawała się coraz trudniejsza. To, co do tej pory wydawało się jasne, zaczęło się komplikować. Walka i pytania we mnie narastały. Wszystko wydawało się niepewne, nawet moja wiara w Boga. Zaczęłam się Go bać i wątpić w to czy za Nim idę. Rozpaczliwie szukałam znaków, że nie wierzę na próżno. W końcu całkiem oślepłam, odrzuciłam wolę bożą, pogubiłam się. On jednak zawsze znajdował sposób by do mnie dotrzeć i mnie poprowadzić. W pewnym momencie byłam zła, czułam się jakby Bóg mnie zostawił. Przyszła wtedy pewna noc gdy we śnie zobaczyłam postać Jezusa, był piękny i pogodny. Pozdrowił mnie. Zawahałam się czy do niego podejść, a on powiedział: Nie obchodzi mnie czy mnie ignorujesz, wystarczy mi, że mogę być dla tych, którzy wierzą, że istnieję. Dziś mówię o tym po raz pierwszy. To wzmocniło moją wiarę, poznałam miłość Boga, który pozwolił mi błądzić, szukać różnych odpowiedzi, dał mi wolność próbowania, aż do odkrycia kim jestem, do Kogo należę. To zaprowadziło mnie to pracy z młodzieżą, by towarzyszyć im w ich drodze ku Bogu.“

Ostatnie świadectwo wygłosił Syryjczyk Aboud Gabro. Podzielił się doświadczeniem wojny w Syrii oraz drogi do Grecji.

„W lutym 2012 r. rozpoczęła się wojna w naszym mieście Aleppo. Miesiąc później ekstremiści wtargnęli do naszej dzielnicy. Strzelając z karabinów zabili wiele osób. Miałem wtedy 9 lat i nic nie rozumiałem. Przerażona matka obejmowała mnie i mojego brata. Ojciec spakował kilka rzeczy do walizki i czekał godzinami pod drzwiami w nadziei że Bóg nam pomoże. Wieczorami modliliśmy się, świadomi ciężkiej rzeczywistości, która nas czeka. Wojna z dnia na dzień była coraz okrutniejsza. Musieliśmy kopać studnie, z trudem zdobywaliśmy jedzenie. Pewnego dnia w 2014 r. wyszliśmy na balkon i wtedy przed domem eksplodowała bomba. Siła odrzutu wrzuciła nas do środka. Odłamki szkła nas poraniły, cudem przeżyliśmy. Kilka miesięcy później bomba spadła w nocy na sypialnię rodziców. Ponownie cudownie udało im się nie zginąć. To wzmocniło naszą wiarę, ale zdecydowaliśmy się uciekać z Syrii. Padło na Grecję, gdzie pracował nasz wujek od wielu lat. Choć próbowaliśmy, nie udało nam się uzyskać wiz na wjazd do kraju. Musieliśmy dotrzeć do Grecji łodzią. Podróż trwała 3 dni. Wyczerpani dotarliśmy, a Grecy przyjęli nas z otwartymi ramionami. Dziś mieszkamy w Atenach. Kończę liceum i przygotowuję się by być dobrym greckim obywatelem. Dziękuję szczególnie siostrom józefitkom, za przyjęcie i wsparcie. Dziękuję wszystkim, którzy obdarzyli nas przyjęciem.“

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.

06 grudnia 2021, 12:46