S. Klara zbiera porzucone dzieci. Niektóre z nich znalazły się nawet na śmietnisku. S. Klara zbiera porzucone dzieci. Niektóre z nich znalazły się nawet na śmietnisku.  

Indonezja: Anioł stróż opuszczonych dzieci

Siostra Klara Duha, franciszkanka poświęciła swoje życie, opiekując się chorymi i niepełnosprawnymi dziećmi. W czasach, kiedy nasilają się dyskusje na temat aborcji eugenicznej, ona ratowała niemowlęta przed wrzuceniem do morza, żeby dać im miłość.

Eryk Gumulak SJ – Watykan

„Żal mi ich. Ja poprostu nie mogę pozwolić, aby niewinne dzieci cierpiały, albo były całkowicie opuszczone. Ja muszę je uratować” – powiedziała UCA News 65-letnia zakonnica. Przez więcej niż dekadę franciszkanka zaopiekowała się ponad tysiącem dzieci w Nias, w północnej Sumatrze. Od 2006 troszczy się o najmłodszych, którzy cierpią z powodu niepełnosprawności, wodogłowia i niedożywienia, a których matki były chore psychicznie lub rozwiedzione. Wiele z tych dzieci zostało odrzuconych przez rodziny, niektóre z nich znalazły się nawet na śmietniskach.

Jej powołanie do opieki nad dziećmi zaczęło się kilka lat po wstąpieniu do zakonu. Znalazła jednomiesięczne niemowlę, które cierpiało na wodogłowie, a jego rodzina wstydziła się zabrać je do szpitala. Rodzice uznali to za przekleństwo i chcieli wrzucić dziecko do morza. Siostra Duha zabrała bezbronne stworzenie do szpitala św. Elżbiety, prowadzonego przez zgromadzenie franciszkańskie w Semarang, na Środkowej Jawie, aby przeprowadzić operację.

Po wyleczeniu dziecka, zakonnica przekazała je rodzicom, ale oni odmówili przyjęcia niemowlęcia, ponieważ „wyglądało okropnie”. „Postanowiłam sama zająć się tą małą dziewczynką”, powiedziała siostra Duha.

Niektórzy księża, widząc wielkoduszność siostry Klary oraz, że dziecko jest pod dobrą opieką, poprosili ją, aby zajęła się innymi dziećmi w parafiach, które cierpiały na kalectwo i wodogłowie. Z czasem, coraz więcej dzieci zostało powierzonych jej opiece.

Franciszkanka wcześniej planowała zbudować klinikę, aby pomóc chorym mieszkańcom Nias. Zmieniła jednak zdanie, kiedy widziała, jak wiele dzieci zostaje porzuconych z powodu różnych dolegliwości i założyła sierociniec, aby je przyjąć i leczyć. Teraz ośrodek jest domem dla 85 podopiecznych w wieku od dwóch miesięcy do 18 lat. Około 60 z nich uczęszcza do szkoły, od podstawówki do liceum. „Nie mam innych myśli przy przyjmowaniu dzieci, chociaż też nie mam dość pieniędzy. To kwestia humanitarna, o którą wszyscy musimy dbać” – powiedziała zakonnica.

Jednym z 85 uratowanych dzieci jest Noverdelina Duha. Została uratowana przez siostrę, gdy miała miesiąc i cierpiała na wodogłowie. Noverdelina ma teraz 14 lat. „Mogłam umrzeć lub zostać wrzucona do morza przez moich rodziców, gdyby nie siostra Klara. Przeżyłam dzięki jej miłości” – powiedziała licealistka, dodając, że pomaga zakonnicy, opiekując się i kształcąc jej młodszych braci oraz siostry w domu dziecka.

„Jestem wdzięczna, że wielu katolików i organizacji mi pomaga, co ułatwia pracę” – powiedziała zakonnica. Jest jednak jedna rzecz, która ją zasmuca, że krewni dzieci nie odwiedzili ich w sierocińcu. Siostra Klara Duha i jej działalność zostały docenione przez katolicką społeczność i prasę, także przez „Kompas”, największą indonezyjską gazetę, która wybudowała dla sierocińca wiele budynków i klinikę. Nie otrzymała jeszcze żadnego wsparcia od władz lokalnych.
 

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.

10 listopada 2020, 14:20