Wspomnienie o ojcu Stefanie Filipowiczu Wspomnienie o ojcu Stefanie Filipowiczu 

Wspomnienie o ojcu Stefanie Filipowiczu

Wczoraj, w Krakowie zmarł ojciec Stefan Filipowicz, jezuita, który od 1970 do 1980 roku pracował w Radiu Watykańskim. Przez siedem lat był szefem sekcji polskiej papieskiej rozgłośni. Odszedł do wieczności w dniu wspomnienia św. Jana Pawła II, którego wyboru był świadkiem.

Krzysztof Ołdakowski SJ – Watykan

Ojca Stefana Filipowicza wspomina jego wieloletnia współpracowniczka z sekcji polskiej Radia Watykańskiego, Henryka Golec-Caiazza.

„To, co podziwiałam u ojca Stefana, którego nazywaliśmy po prostu Filipem, to jego pracowitość, dbałość o teksty. Miał bardzo dobre pióro. Jego audycje były pisane piękną polszczyzną, były starannie dopracowane. Wiele wysiłku wkładał też, aby wyraźnie czytać, gdyż trochę seplenił. Pamiętam go godzinami siedzącego przy biurku. Był wymagający, ale przede wszystkim wobec samego siebie – podkreśla Henryka Golec. – Baliśmy się go trochę, ponieważ bywał wybuchowy, ale następnego dnia potrafił przeprosić. Pod tą warstwą szorstkości kryła się wrażliwa natura. Kiedy był w złym humorze schodziliśmy mu z drogi. Kupiliśmy mu nawet tekturowego pieska z napisem „zły pies” z prośbą, żeby go stawiał na biurku, gdy nie będzie chciał nikogo widzieć. Funkcjonowało. Jednocześnie o. Stefan był równym, wesołym i przyjaznym człowiekiem.“

Ojca Stefana Filipowicza wspomina także jego współbrat jezuita, ojciec Henryk Pietras, profesor na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim.

„Nie było dla niego problemów, których by się bał albo się nimi przejmował. Problemy stanowiły dla niego zadania do rozwiązania. Był barwną postacią, bardzo jowialny i towarzyski, dobrze się z nim współpracowało. Po zakończeniu pracy w radiu tutaj na miejscu, przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. Tam swojej duszy radiowej nie uśpił, prowadził audycje zarówno w Głosie Ameryki, jak i w lokalnej stacji, która nadawała w Chicago. Tam również był kapelanem szpitala. A jak wrócił do Polski, to szukał sobie roboty – zauważa o. Pietras. – Nie chciał siedzieć i zażywać emerytury. Udzielał korepetycji z francuskiego, poduczał chętnych łaciny. Zajął się również chorymi. Przez całe lata był kapelanem domu opieki społecznej, był również spowiednikiem. Zorganizował przy bazylice Serca Jezusowego ogólnie dostępną bibliotekę.“

Ojciec Henryk Pietras powiedział o ojcu Stefanie, że był zawsze człowiekiem otwartym na ludzi, znajdował czas, aby się spotkać i porozmawiać. Zawsze szukał kontaktów z innymi oraz był towarzyski.
 

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.

23 października 2020, 13:43